Bryan Caplan – Libertariański kryzys kryzysocentryzmu

Często przypominają mi się słowa, którymi Robert Higgs zakończył swoją słynną książkę Crisis and Leviathan (Kryzys i Lewiatan):

Coś jednak na temat przyszłości wiemy – przynajmniej w ujęciu abstrakcyjnym. Wiemy, że kolejne wielkie kryzysy nadejdą. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy przybiorą one formę wojen, zapaści gospodarczych czy paraliżującego strachem terroryzmu. Ale tak czy inaczej, wielkie kryzysy niewątpliwie będą się zdarzały. A wówczas rządy niemal na pewno wykorzystają je celem rozszerzenia swojej władzy na nowe obszary zjawisk ekonomicznych i społecznych. Dla każdego, komu drogie są swobody obywatelskie i wolne społeczeństwo, jest to perspektywa głęboko zasmucająca[1].

Higgs napisał te słowa w roku 1987, ponad 30 lat temu. Jakże prorocze się one okazały! Lata 90. minęły w atmosferze w zasadzie wolnej od kryzysów: w rzeczy samej upadek komunizmu[2] zakończył 40-letni kryzys zimnej wojny. Niestety, od tego czasu jesteśmy nękani jednym uciążliwym kryzysem za drugim: ataki z 11 września, wojny w Afganistanie i Iraku, wielka recesja 2008 roku, Państwo Islamskie (ISIS), a teraz pandemia COVID-19 – kryzys, który swoimi rozmiarami zawstydza wszystkie wcześniejsze[3]. Osobiście pozostaję rzecz jasna przy stanowisku[4], że podstawowym problemem każdego z tych kryzysów była histeryczna, skrajnie przesadna reakcja państwa. W istocie, rządowe lekarstwa raz za razem okazywały się gorsze od choroby. Bądź co bądź nie zmienia to faktu, że efekty netto tych kryzysów są koszmarne.

Jako że, podobnie jak Higgsowi, drogie mi są swobody obywatelskie i wolne społeczeństwo, to spojrzenie wstecz jest dla mnie głęboko zasmucające. Dobre choć to, że lektura książki Higgsa przygotowała mnie psychologicznie do przyglądania się temu, jak spanikowani ludzie depczą swoją własną wolność. Tym, czego nie zdołałem przewidzieć, jest natomiast wpływ kryzysów na ruch wolnościowy.

Gdy po raz pierwszy czytałem książkę Higgsa, żywiłem przekonanie, że zawsze, gdy pod pretekstem kryzysu rząd będzie rozszerzał zakres swojej władzy, libertarianie zdecydowanie zaprotestują przeciwko takim działaniom.

Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna.

Zamiast tego każdy kryzys tworzył nowe podziały w ruchu libertariańskim. Pojawiły się spory pomiędzy libertarianami antywojennymi a prowojennymi; pomiędzy libertarianami opowiadającymi się przeciwko bailoutom i za bailoutami; pomiędzy libertarianami popierającymi imigrację a tymi, którzy się jej sprzeciwiają; pomiędzy libertarianami optującymi za lockdownami i oponującymi przeciwko lockdownom.

Po części były to podziały pomiędzy radykalnym a umiarkowanym skrzydłem ruchu wolnościowego. Radykalni libertarianie natychmiast sprzeciwili się lockdownom; dla odmiany libertarianie umiarkowani z poparciem dla powrotu do normalności woleli poczekać na opracowanie szczepionek. Jednak ów podział na radykalizm i umiarkowanie w żadnym razie nie wyjaśnia wszystkiego. Terroryzm islamski skłonił wielu samozwańczych „radykalnych libertarian” do odrzucenia wolnościowego dogmatyzmu i sprzeciwienia się – niechętnie, ale jednak – nie tylko imigracji muzułmańskiej, ale w ogóle imigracji jako takiej. Pośród umiarkowanych libertarian mało kto wykonał taki poglądowy zwrot.

Czy gdyby ruch wolnościowy potrafił zachować jedność w obliczu kryzysu, zdołałby skutecznie zatrzymać rozrost władzy państwa? Nie wiem. Wiem natomiast, że nasze notoryczne rozłamy towarzyszące kryzysom praktycznie determinują porażkę na tym polu. Nie sposób owocnie propagować ideę wolności w szerszym świecie, jeśli każdy kryzys skłania głośne skrzydło ruchu wolnościowego do przyłączenia się do większościowego chóru i zachęcania innych libertarian, by dla „wspólnej sprawy” na jakiś czas schowali swoje ideały do kieszeni.

Jeszcze większą bolączką jest to, że każdy kolejny kryzys wydaje się dramatycznie zmieniać libertariański przekaz. Nawet libertarianie, którzy nigdy nie godzą się na żadne ideowe ustępstwa, kończą przeznaczając większość swojej intelektualnej energii na „ograniczanie szkód”. W ramach przekazu kierowanego na zewnątrz ruchu staramy się bagatelizować rozmiary, wielkość czy skalę każdego kryzysu – lub obwiniać za niego państwo. W ramach przekazu kierowanego do samego ruchu staramy się przekonać innych libertarian, by nie szli na ustępstwa. Ani się nie obejrzymy, a tu uderza następny kryzys.

Rezultat: na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat ruch wolnościowy stał się niemal całkowicie reakcyjny. Wydarza się coś złego; rząd rozszerza zakres swojej władzy; my próbujemy stanąć mu na drodze. I tak w kółko. To strasznie zniechęcające.

Ktoś może się sprzeciwić, mówiąc: „Ceną wolności jest wieczna czujność” – i sporo w tym racji. Protestowanie przeciwko zagarnianiu nowej władzy przez rząd to zajęcie jak najbardziej warte czasu i energii. Sam poświęciłem temu sporo jednego i drugiego, w szczególności w trakcie obecnego kryzysu[5]. Lecz w praktyce, niestety, zajmowanie się bieżącymi kryzysami sprawiło, że libertarianie stracili z oczu naszą pierwotną misję: by przekonująco przedstawiać argumenty pozytywne na rzecz wolnego społeczeństwa.  

Jeśli ktoś zapomniał już, jak taki rodzaj przekonywania rozumieć, pozwolę sobie odświeżyć waszą pamięć. Libertarianie nie wierzą w trzymanie liny tak, by państwowa polityka nie była przesuwana w jeszcze bardziej interwencjonistycznym kierunku. Zamiast tego proponujemy radykalny program prowolnościowych reform. Jesteśmy zagorzałymi zwolennikami deregulacji, ograniczania wydatków publicznych[6] i prywatyzacji. Owszem, dyskusje na temat tego, jak radykalni powinniśmy być w tych poglądach, ciągną się od dekad. Milton Friedman był uosobieniem stanowiska umiarkowanych libertarian; Murray N. Rothbard[7] z kolei reprezentował libertarianizm radykalny. Jednak w porównaniu do przeciętnych Amerykanów (czy też Polaków – przyp. tłum.) nawet Friedman był zwolennikiem zniesienia długiej listy regulacji i programów rządowych: płacy minimalnej, ceł, państwowych emerytur, obowiązkowego poboru czy parków narodowych. Podkreślam, ZNIESIENIA – nie ograniczenia. Friedman deklaruje to jednoznacznie pod koniec Rozdziału 2 swojej książki Kapitalizm i wolność.

Osobiście starałem się kontynuować tę praktykę. Choć rzecz jasna okazjonalnie pisuję na temat aktualnych kryzysów, większość owoców mojej pracy intelektualnej dotyczy obrony radykalnych stanowisk libertariańskich. W Micie racjonalnego wyborcy pokazałem, dlaczego rynki górują nad demokracją. W Edukacji pod lupą przedstawiłem argumenty za zlikwidowaniem edukacji publicznej we wszelkich jej formach. W Otwartych granicach nawołuję do całkowitego zderegulowania imigracji. W nadchodzącej książce Build, Baby, Build (Budujmy, oj budujmy!) na podobnej zasadzie przekonuję do całkowitego zderegulowania sektora branży deweloperów mieszkaniowych. Nawet Egoistyczne powody, żeby mieć więcej dzieci jest częścią chytrego, tajnego libertariańskiego planu[8]: zachęcić ludzi, którzy mnie czytają – ponadprzeciętnie często wyznających poglądy libertariańskie – by mnożyli się na potęgę!

Oczywiście nie ja jeden piszę książki, które w pozytywnym tonie argumentują za wolnym społeczeństwem. Niemniej w ciągu ostatnich dwóch dekad znacznie więcej libertariańskiego przekazu wpisywało się w tematykę bieżących kryzysów – a to wielki błąd. Jako libertarianie nie powinniśmy jedynie kwestionować odpowiedzi udzielanych przez etatystyczną większość społeczeństwa. Powinniśmy kwestionować również pytania stawiane przez tę etatystyczną większość. Krytyka tyranii koronawirusowej jest potrzebna, ale na tym etapie znacznie lepiej byłoby zmienić temat na druzgocące konsekwencje regulacji branży budowlanej.

Rzecz jasna to, co tutaj piszę, nie będzie miało większego sensu dla czytelników, którzy nie identyfikują się z libertarianizmem. Jestem tego świadomy. Podczas gdy zazwyczaj staram się zwracać do szerszej publiczności, ten esej kieruję do moich poglądowych kompanów. I ciekaw jestem, jak libertarianie na niego zareagują.

Najczęstsza obiekcja brzmi: „W czasie kryzysu X zrobiłem wyjątek, gdyż kryzys X był naprawdę poważny i pociągał za sobą konieczność daleko idącej rządowej interwencji”. Najłatwiejsza riposta: „No i jak ta rządowa interwencja się udała? Niespecjalnie? A zatem następnym razem warto być bardziej sceptycznym”. Na bardziej fundamentalnym poziomie, umiarkowane faworyzowanie wolności do spółki z uczciwą oceną twoich własnych umiejętności prognozowania powinno dać ci mocne powody, by sprzeciwiać się[9] jakimkolwiek daleko idącym rządowym interwencjom na niemal każdy kryzys. Etatyści mówią: „Udowodnij mi, że to nie zadziała”. Libertarianin odpowiada: „Udowodnij mi, że to zadziała”. W obliczu katastrofy nieodparta chęć, by koniecznie coś zrobić[10] oraz skłonność do stawania murem za twardymi przywódcami, to odruchy ludzkie[11], ale nie libertariańskie.

Bardziej przemyślana obiekcja mówi: „Niestety w tej niefortunnej sytuacji najlepszym, co możemy zrobić dla libertariańskiej sprawy, jest skupić się na kryzysie, o którym wszyscy dziś mówią”. Być może, choć prawdopodobnie nie. Gdy wszyscy wypowiadają się na ten sam temat, trudno sprawić, by ktokolwiek usłyszał akurat ciebie – twój głos tonie w kakofonii opinii. Wniosek: jeśli szukasz uwagi innych, nie próbuj dopasowywać się do większości. Próbuj się wyróżnić. Wypowiadaj się na tematy, które w danym momencie nie są obecne w umysłach ludzi… dopóki sam ich tam nie wstawisz. Jasne, możesz wykorzystać bieżące wydarzenia w roli przynęty, z nadrzędnym zamiarem, by posłużyły jako środek dla większego celu: przekonywania do zmarginalizowanych libertariańskich idei. Lecz nade wszystko bądź wytrwały w obliczu apatii i wrogości. Postrzegaj libertariańskie idee jako taran. Aby odnieść sukces, musimy zbudować wspaniały intelektualny gmach, a następnie uderzać tym taranem w etatystyczną nieracjonalność rok za rokiem, dekadę za dekadą – aż wywalczymy wolność. Jeśli nam się nie uda, będziemy musieli liczyć na to, że kolejne pokolenie libertarian dokończy to, co zaczęliśmy.

Jeśli mam rację, dlaczego tak się dzieje, że libertarianie poświęcają tyle czasu i energii reagowaniu na bieżące kryzysy? Najlepszą odpowiedzią, jaka przychodzi mi do głowy, jest słaba kontrola odruchów. Gdy wokół rozgrywają się dramatyczne wydarzenia, jakiś wewnętrzny impuls pcha ludzi do angażowania się w nie… nawet wtedy, gdy chłodny osąd wskazałby im lepsze tematy do zgłębiania.

Zmiany polityczne są trudne. Nawet gdyby libertarianie trzymali się mojej strategii i unikali tematyki bieżących kryzysów, być może i tak nie mielibyśmy w dorobku żadnych zwycięstw politycznych. Nie zmienia to jednak faktu, że trudno byłoby wypaść gorzej, niż w istocie wypadliśmy. Dla kontrastu, okres umiarkowanych sukcesów libertarianizmu – lata mniej więcej 1970–2000 – wyraźnie pokrywa się z realizacją mojej strategii tarana. W najgorszym scenariuszu, strategia ta jest lepsza choćby dla morale, a także dla werbowania do ruchu świeżego libertariańskiego narybku i podtrzymywania motywacji starych libertariańskich wilków.

Libertarianie muszą więc pokonać swój kryzys kryzysocentryzmu. Jesteśmy krzewicielami bogatego zbioru ponadczasowych idei na rzecz lepszego świata. To właśnie te idee – a nie bieżące paniki moralne – powinny być dla nas kompasem.

Autor: Bryan Caplan

Źródło: econlib.org

Tłumaczenie: Krzysztof Zuber


[1] Robert Higgs, Crisis and Leviathan. Critical Episodes in the Growth of American Government, Oxford University Press, New York–Oxford 1987, s. 262.

[2] Bryan Caplan, Communism, https://www.econlib.org/library/Enc/Communism.html.

[3] Idem, Life-Years Lost: The Quantity and The Quality, https://www.econlib.org/life-years-lost-the-quantity-and-the-quality/.

[4] Idem, You Will Not Stampede Me, https://www.econlib.org/you-will-not-stampede-me/.

[5] Idem, COVID Prevention and Cost-Benefit Analysis, https://www.econlib.org/covid-prevention-and-cost-benefit-analysis/.

[6] Idem, Austerity for Liberty, https://www.econlib.org/archives/2010/09/austerity_for_l.html.

[7] Idem, EconLog Book Club Round-up: Ask Me Any Question About For a New Liberty, https://www.econlib.org/archives/2009/05/econlog_book_cl_18.html.

[8] Idem, Selfish Reasons to Have More Kids and the Libertarian Penumbra, https://www.econlib.org/archives/2011/02/selfish_reasons_2.html.

[9] Idem, In Praise of Passivity, https://www.econlib.org/archives/2014/01/in_praise_of_pa.html.

[10] Action bias, https://www.behavioraleconomics.com/resources/mini-encyclopedia-of-be/action-bias/.

[11] Bryan Caplan, Against Human Weakness, https://www.econlib.org/archives/2009/09/against_human_w.html.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk