Dlaczego McDonald’s?

Słysząc, że wydajemy książkę o McDonald’s, spora cześć ludzi reagowała zdziwieniem lub wręcz wyrzutem: „Przecież oni trują ludzi śmieciowym jedzeniem”.

Takie osoby nie wiedzą zapewne, że menu obowiązujące w McDonald’s „ustalili” konsumenci. Gdy w 1940 roku bracia Dick i Maurice otworzyli swój pierwszy lokal, serwowali w nim wiele różnych posiłków. Z czasem jednak zdali sobie sprawę, że niemal całe zyski przynosi im sprzedaż hamburgerów. Posłuchali więc głosu swoich klientów i skupili się na przyrządzaniu tego, co kupowano najczęściej. Amerykanie z początków ery samochodu wybrali szybko podawanego burgera z frytkami. A że burger z frytkami nie jest najzdrowszym z dań… – no cóż, czy ktoś ma pretensje do cukierni za sprzedaż pączków? Czy firma Wedel postępuje nieetycznie, produkując mleczną czekoladę?

Ale nie w tym rzecz – bo ta książka nie mówi o jedzeniu, lecz o BIZNESIE.

A na podstawie tego, jak Ray Kroc – główny mózg przedsięwzięcia – wraz z zespołem podchodzili do przedsiębiorczości, można byłoby napisać podręcznik. Oto kilka przykładów:

– aby mieć pewność co do jakości surowców, takich jak wołowina czy ziemniaki, przedstawiciele McDonald’s przeprowadzali niezapowiedziane kontrole u dostawców. Z czasem dla tych ostatnich stało się jasne, że oszukiwanie McDonald’s ma krótkie nogi i albo dostosują się do wymogów, albo stracą dużego klienta. Dzięki temu w burgerach McDonald’s jest 100% wołowiny, frytki smakują bardzo podobnie we wszystkich lokalach, a coraz wyższe standardy rozniosły się po całej branży,

– aby odnaleźć sekret idealnych frytek (miękkich wewnątrz, a chrupiących na zewnątrz), stworzono specjalne laboratorium. Początkowo oddelegowano tam męża sekretarki McDonald’s, który na pełen etat… smażył i próbował frytki. Operacja zakończyła się sukcesem, więc to naukowo-doświadczalne podejście rozszerzono także na inne produkty. Na potrzeby gwałtownie rosnącej sieci restauracji zaprojektowano przełomowy system klimatyzacji, specjalnie dostosowany grill czy mieszankę na shaki.To w McDonald’s wynaleziono też słynną łopatkę do frytek, która pozwala je nabierać, układać wzdłuż siebie i zgrabnie przesypywać do torebek,

– aby zapewnić najwyższą jakość i sprawność obsługi, w roku 1961 założony został McDonald’s University, gdzie nowy personel wdrażano we wszystkie procesy i procedury. Początkowo placówka ta była obiektem drwin (studia z zakresu smażenia frytek?). Jednak w miarę jak pod względem standardów obsługi i zarządzania McDonald’s zostawiał konkurencję w tyle, rywale zaczęli naśladować jego system szkoleń,

– w lokalach miała obowiązywać czystość i higiena. Stworzono harmonogramy zakładające częste mycie poszczególnych maszyn, powierzchni i pomieszczeń. Śmieci (takie jak papierki czy kubki) pracownicy McDonald’s sprzątają nie tylko w lokalu i na parkingu, ale także w najbliższej okolicy. Gdy Kroc odwiedzał poszczególne restauracje i zastawał śmieci przy lokalu, sam je zbierał, żeby dać swoim franczyzobiorcom do myślenia: „Jeśli nie zaczniecie przestrzegać wytycznych i dalej będziecie tak niechlujnie prowadzić restaurację, nie macie co liczyć na licencję na kolejny lokal” – w ten sposób trzymał pieczę nad reputacją marki.

Kroc kompletnie zrewolucjonizował branżę gastronomiczną, adaptując w niej elementy produkcji przemysłowej, która zdążyła już zwielokrotnić efektywność innych sektorów. Restauratorzy przed Krocem nie potrafili postawić tego kroku, gdyż rozbieżności w indywidualnych gustach klientów uważali za niekompatybilne z masową produkcją. Kroc postąpił inaczej. Uznał, że standardowy, dobry, szybko podany hamburger wpisze się w gusta mas. Reszta jest historią.

Można też powiedzieć, że Kroc już w latach 60. intuicyjnie realizował dziś popularną, a wtedy jeszcze nieznaną koncepcję „świadomego kapitalizmu”, która zakłada dbałość o wszystkich interesariuszy związanych z daną branżą. W negocjacjach z dostawcami domagał się przede wszystkim wysokiej jakości i terminowości. W zamian nie targował się o każdy cent i gwarantował długoterminową współpracę. Poszukując kandydatów na właścicieli kolejnych lokali, postępował inaczej niż typowi sprzedawcy franczyz. Zamiast domagać się dużych pieniędzy za prawo do prowadzenia restauracji McDonald’s, Kroc oferował tę możliwość względnie tanio, skupiając się na zapewnieniu zyskowności franczyzobiorcom, by dopiero gdy im się powiedzie, mieć niewielki procentowy udział (1,9 procent) w ich sukcesie. Pracownikom korporacja oferowała wiele szans i ścieżek rozwoju.

Jako pracodawca McDonald’s odegrał bardzo istotną rolę przestrzeni, w której młodzi Amerykanie mogli stawiać pierwsze kroki w dorosłe życie – mniej więcej 1 z każdych 8 mieszkańców Stanach Zjednoczonych w pracował kiedyś w McDonald’s. To tam uczył się profesjonalizmu, punktualności, rzetelności i etyki pracy, które później procentowały na dalszych stadiach kariery.

Jednym słowem, McDonald’s nie jest taki straszny, jak go malują. Wręcz przeciwnie, jest niezwykle interesujący. Za złotymi łukami kryją się fascynujące historie. Każdy przedsiębiorca powinien poznać dzieje Raya Kroca i jego firmy, a potem wziąć z nich przykład.

Powodzenia!

Krzysztof Zuber

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk